2016-11-06
Kategoria:
Kościół Katolicki

Gdy w marcu dowiedziałam się, że o. Bashobora przyjedzie do Polski, żeby wygłosić konferencję i przewodniczyć mszy świętej – oraz, że wierni będą mogli bezpłatnie uczestniczyć w tych wydarzeniach – bardzo się ucieszyłam. Pomyślałam, że sławny charyzmatyk, a za nim i inni, powrócą do wierności wezwania Pana Jezusa : „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!”. (Mt 10,8)
Niestety moja radość nie trwała długo – wkrótce przekonałam się, że za kolejne spotkania modlitewne z udziałem o.Bashobory wiernym przyjdzie jednak zapłacić. Duchowny z Ugandy nie jest tu odosobnionym przypadkiem – takie praktyki na dobre zadomowiły się w Kościele, który przecież powinien być jeden, święty,
powszechny i apostolski. Jeśli więc Kościół, z woli Chrystusa, ma być
powszechny w czasie – czyli istnieć od założenia, aż do końca świata – oraz – w przestrzeni – obejmować całą ludzkość, bez ograniczeń stanu, majątku czy narodowości – to wszystkim, którzy zawężają dostęp do jedynego Kościoła posiadającego pełnię środków zbawczych, należałoby co najmniej uświadomić , że to co robią, jest wbrew woli Jezusa Chrystusa , wbrew podstawowemu przymiotowi jakim jest
powszechność Kościoła.
Płatne usługi ewangelizacyjne
Skoro już napomknęłam o płatnych konferencjach charyzmatycznego o.Bashobory, to może dodam na jego obronę, że i tak, mimo największej liczebności na spotkaniach z jego udziałem, wstęp na nie należy do najtańszych na całym „rynku ewangelizacyjnym”. Inni charyzmatycy są jeszcze drożsi – rekolekcje misjonarza miłosierdzia o. Manjackala – to koszt powyżej 100 zł.
Na stronie wpolityce.pl czytam o sierpniowych rekolekcjach z o. Bashoborą w Licheniu: „W rekolekcjach wzięło udział ok.30 tys. wiernych, z czego 2/3 z nich skorzystało z
wcześniejszej rezerwacji miejsca na placu za pomocą strony internetowej” . Autor tekstu napisał tu tylko część prawdy – zapomniał dodać, że rezerwacja miejsca na placu – to tak naprawdę
wykupienie tegoż miejsca za 20 zł…Może i niedużo – zależy jak na to patrzeć – ale skoro udział w rekolekcjach wzięło 30 tys. osób, a 2/3 z nich wykupiło wejściówki – to bilans wychodzi całkiem nieźle.
Policzmy:
2/3 * 30 tys wiernych = 20 000 wiernych
20 000 wiernych * 20 zł = 400 000 zł
Naturalnie zwolennicy duchownego charyzmatyka wszystko są w stanie sobie wytłumaczyć – na przykład tym, że wolontariusze rozdawali wodę mineralną – stąd te koszty! Jednak jak dla mnie – jest to bardzo nie w porządku, zwłaszcza, że na tego typu wydarzenia często przyjeżdżają osoby nie mające pieniędzy, chore, które po tym jak już wydały masę pieniędzy na kosztowne leczenie oczekują cudu i przywrócenia im zdrowia po modlitwach charyzmatyka.
Doprawdy nie pojmuję tego stanu rzeczy! – Ja trzy razy widziałam ojca świętego – za każdym razem bezpłatnie. Czy tam nie było kosztów organizacyjnych??? – A może po prostu było więcej dobrej woli, aby dostęp do Słowa Bożego był powszechny?
Jak grzyby po deszczu powstają ostatnio Szkoły Nowej Ewangelizacji oferujące różnorodne kursy – naturalnie płatne; chyba tylko jeden – Alpha znalazłam bezpłatny, ceny pozostałych wynoszą od 40 zł – do [o zgrozo!] 270 zł.
Czy naprawdę kurs prowadzony w domu zgromadzenia sióstr musi tak drogo kosztować? Przecież to nie jest hotel…
Zastanawia mnie też – czy konieczne jest, aby dobry chrześcijanin chcący być blisko Pana Boga musiał ukończyć serię płatnych kursów. – Czy tak jak poprzez zaliczanie kolejnych kolokwiów, egzaminów i wreszcie obronę pracy inżynier zdobywa tytuł – tak samo katolik ma uczestniczyć w płatnych kursach i traktować je jako swojego rodzaju „przepustkę do nieba”. Niestety z takim postrzeganiem wzrostu duchowego spotkałam się parokrotnie…Ktoś myśli, że skoro zdobywa zaświadczenia o ukończeniu takiego, czy owego kursu to jest lepszy od tych wszystkich „letnich, niedzielnych katolików”. – Niestety niejednokrotnie taka osoba jest w wielkim błędzie , a utwierdzając się w pysze i oceniając innych tylko oddala się od Boga.
W książce Ewy. K.Czaczkowskiej „Cuda świętej Faustyny” czytamy świadectwo pewnego muzułmanina, który mieszkając w Polsce odnalazł drogę do Pana Boga w Kościele Katolickim, jednak nie była to droga łatwa. Oboje z żoną przystąpili do Odnowy w Duchu Świętym. Zuk tak wspomina czas, gdy byli wprowadzani do Kościoła i przygotowywali się do chrztu:
” – Chcieli z nas, katechumenów, zrobić bardzo uczone osoby, ale jak człowiek nie ma wiary, to przecież i wiedza nie pomoże . – Zuk mówi, że takie podejście bardzo go bolało.”
Tomasz a Kempis w ” O naśladowaniu Chrystusa” pisze bardzo mądre słowa:
„Cóż ci przyjdzie ze wzniosłej dysputy o Trójcy Świętej, jeśli nie masz współczucia dla ludzi, a więc nie możesz podobać się Bogu w Trójcy św? Naprawdę, wzniosłe słowa nie czynią świętego ani sprawiedliwego, ale życie prawe czyni człowieka miłym Bogu. Wolę odczuwać skruchę, niż umieć ją zdefiniować . Choćbyś znał całą Biblię na wyrywki i wszystkie mądre zdania filozofów, cóż ci z tego przyjdzie, jeśli nie masz miłości i łaski Boga? Marność nad marnościami i wszystko marność oprócz jednego: miłować Boga i Jemu służyć. To jest mądrość najwyższa : przez odrzucenie świata dążyć do Królestwa Niebieskiego”.
Także skoro płatnych kursów nie wpiszesz sobie do CV – to może lepiej wybrać jakąś tańszą alternatywę wzrostu duchowego? – Może modlitwa – w samotności lub z rodziną? – Może Msza św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego? – A może warto poznać pisma świętych Pańskich?
Domy Miłosierdzia ojców jezuitów, których jest już w Polsce kilkanaście organizują płatne Konferencje 5 Kluczy, poświęcone modlitwie uwolnienia. Koszt udziału bez wyżywienia to kilkadziesiąt złotych. Mój osobisty sprzeciw wobec tego typu praktyk może oczywiście zostać zanegowany, ale przypomnijmy , co na ten temat mówi Pismo Święte:
„[…]paście stado Boże, które jest przy was , strzegąc go nie pod przymusem, ale z własnej woli , po Bożemu; nie ze względu na brudny zysk, ale z oddaniem; i nie jak ci którzy ciemiężą wspólnoty , ale jako żywe przykłady dla stada.” (1 List św. Piotra Apostoła 5,2-4)
Zaś na stronie stowarzyszenia Dom Miłosierdzia widnieją słowa papieża Franciszka:
„Jakże chciałbym Kościoła ubogiego i dla ubogich…To co najbardziej pociąga mnie w Jezusie, to Jego czułość i miłosierdzie”.
Może warto by było wziąć sobie do serca te słowa i wprowadzić je w życie, gdyż dobra duchowe nie mogą być udzielane dla pieniędzy. Dla osób szukających uzasadnienia w Biblii naturalnie przytoczę stosowny fragment:
„Kiedy Szymon ujrzał, że Apostołowie przez nakładanie rąk udzielali Ducha Świętego, przyniósł im pieniądze. <<Dajcie i mnie tę władzę – powiedział – aby każdy, na kogo położę ręce otrzymał Ducha Świętego>>. <<Niech pieniądze twoje przepadną razem z tobą – odpowiedział mu Piotr – gdyż sądziłeś, że dar Boży nabyć można za pieniądze>>”. (Dz 8, 18-20)
Czasem zastanawiam się – czy faktycznie potrzeba, aż tak wiele, żeby człowiek mógł zbliżyć się do Pana Boga… – Wiele – struktur administracyjnych, wiele osób w zarządzie, wiele formacji, wiele płatnych kursów, wiele Szkół Nowej Ewangelizacji, wiele metodologii nauczania, wiele sposobów na modlitwę…A może troszczymy się o zbyt wiele – a potrzeba tylko jednego?
Kościół jaki znam
Kościół przez wiele lat utrzymywany był z dobrowolnych datków, czyli ofiar. W takim Kościele się wychowałam – nikt nigdy nie żądał ode mnie zapłaty – ani za wstęp do świątyni, ani za udział w rekolekcjach…A gdy dawaliśmy z mężem na zapowiedzi , to pamiętam jak ksiądz dopytywał się – czy na pewno możemy ofiarować pieniądze, jakie na ten cel przeznaczyliśmy. Utrzymywanie kościoła z dowolnych ofiar jest idealnym rozwiązaniem – oczywiście pod warunkiem, że wierni widzą potrzeby parafii i chcą dzielić się swoimi dobrami z resztą wspólnoty kościelnej. Wiem, że nie zawsze tak jest. Często bywa i tak, że parafianie chociaż finansowo stoją nieźle, nie chcą wspierać Kościoła, ale są też i takie miejsca, gdzie wierni po pierwsze mogą, a po drugie chcą budować kościół wspólnymi siłami. Wydaje mi się, że jeśli ludzie czują, że są członkami żywej wspólnoty – to rzeczywiście odczuwają też jej potrzeby, i sami z siebie chcą finansować – zarówno istnienie samej parafii, jak też różne jej dzieła. W mojej obecnej parafii właśnie tak jest – ludzie widzą jak ks. proboszcz dba o kościół, jak wiele prac remontowych zostało wykonanych, widzą, że mogą się przyczynić do wspólnego dobra, i wiele osób wspomaga parafię dowolnymi ofiarami.
Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale przywiązanie do dóbr materialnych to słabość, której wierni nie wybaczają duszpasterzom zbyt łatwo, a wręcz całkowicie przekreślają ich zasługi, i skupiają się tylko na tym co ich boli – chciwości księdza. Z pewnością lepiej by było, gdyby widząc ową przypadłość powiedzieli kapłanowi, co im leży na duszy, zamiast szemrać lub – co gorsze – zaprzestać chodzenia do kościoła. A co najważniejsze – ludzie zawsze powinni spojrzeć w szerszej perspektywie. Znam przypadek księdza – proboszcza małej, wiejskiej parafii, dla którego pieniądze są nazbyt istotne, ale poza tym jest wspaniałym duchownym. Widzę jak bardzo zależy mu na ludzkich duszach – a to jest chyba najważniejsze. Jedną ze zmian, jakich dokonał, która bardzo mi się spodobała, było wprowadzenie udzielania Komunii świętej wiernym w pozycji klęczącej. Jestem pewna, że dzięki temu więcej parafian widzi żywego Pana Jezusa w Chlebie Eucharystycznym. Tak więc zamiast gniewać się na księdza, może warto z nim porozmawiać…
Podczas ostatniej wizyty papieża Franciszka w Polsce, napominał on księży biskupów, żeby w parafiach nie stosowano cenników za sakramenty. Muszę przyznać, że chociaż wtedy broniłam zaciekle polskich duchownych, zwłaszcza, w rozmowach ze znajomymi, to jednak w głębi serca zgadzam się z ojcem świętym – pieniądze w Kościele powinny być pozyskiwane jako ofiara, przez co Kościół będzie rzeczywiście Kościołem powszechnym. Niech Kościół będzie takim Kościołem, jaki najbardziej będzie cieszył naszego Pana i Zbawiciela. On jest najważniejszy, i Jego woli powinniśmy się całkowicie podporządkować.
Filotea